Działkowcy to blisko 4-milionowy elektorat wyborczy!
1502.2013
Kalendarz polityczno wyborczy jasno pokazuje, że w ciągu najbliższych dwóch lat Polaków czekają ważne wybory, od których może zależeć także przyszłość działkowców i ogrodów. Wyborczy maraton zacznie się już na wiosnę 2014 roku głosowaniem na kandydatów do Parlamentu Europejskiego. Cztery miesiące później udamy się do urn wyborczych, by decydować o władzach samorządowych. Osiem miesięcy później, to znaczy na początku 2015 wybierzemy głowę państwa, a następnie na jesieni wybierać będziemy nowy parlament. Najważniejszy będzie jednak sam początek tego maratonu – wiosna 2014 i wybory do europarlamentu. Dlaczego?
Wybory do Parlamentu Europejskiego będą demokratycznym i oddolnym potwierdzeniem sympatii i uznania społeczeństwa wobec partii politycznych. Nie bez znaczenia dla partii będzie sukces czy porażka, bo kto potknie się na początku, czyli w pierwszych wyborach, ten ma małe szanse na sukces w wyborach ostatnich, czyli najważniejszych – do Sejmu. Dlatego właśnie wszystkie ugrupowania potraktują start w elekcji do PE bardzo poważnie. To zaś rodzi nadzieję i oczekiwania środowiska działkowców. Jeśli politykom zależy na głosach 4-milionowej społeczności działkowej, to muszą się postarać i to bardzo, by te głosy otrzymać. Obietnice to już za mało. Teraz potrzebne są czyny, które jasno pokażą jakie są ich zamiary i w jakim kierunku zmierzają poszczególne partie polityczne w naszym kraju. To te czyny będą oceniane przez całą społeczność działkową, która właśnie przy urnie wyborczej kreśląc krzyżyk przy nazwisku wyrazi swoje zdanie poprzez „dziękuję” lub poprzez ”weto”. Wszak każdy polityk, który wystartuje w wyborach, także tych do europarlamentu, ma za sobą zaplecze polityczne, które ma wpływ na decyzje polskiego parlamentu i stanowienie ustaw, które mają służyć społeczeństwu w kolejnych latach.
Co działkowcy mają wspólnego z Parlamentem Europejskim, zapytają sceptycy. Otóż może okazać się, że bardzo wiele.
Wystarczy spojrzeć w statystyki poprzednich wyborów do PE. Niespełna 7,5 miliona osób oddało swój głos wybierając 50 osób, które reprezentują nas obecnie na arenie międzynarodowej. O tym, kto otrzymał mandat europarlamentarzysty decydowało czasem nawet mniej niż 6 tys. głosów wyborców (okręg wyborczy nr 10 obejmujący obszar województwa małopolskiego i świętokrzyskiego, Jacek Włosowicz otrzymał 5610 głosów).
Czynne prawa wyborcze, a więc prawo wybierania w wyborach do Parlamentu Europejskiego ma obywatel polski, który najpóźniej w dniu głosowania kończy 18 lat oraz obywatel Unii Europejskiej, niebędący obywatelem polskim, który najpóźniej w dniu głosowania kończy 18 lat, oraz stale zamieszkuje na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej.
Tymczasem społeczność działkowa to ponad milion samych działkowców, a do tego ich rodziny, dzieci i ich małżonkowie – razem tworzą kilkumilionowy elektorat wyborczy. W każdym większym mieście społeczność działkowa to kilkadziesiąt tysięcy potencjalnych głosów. W sumie w skali całego kraju to potężny głos, z którym trzeba się liczyć i o który warto zabiegać. Co więcej jak wskazują badania Polskiego Generalnego Studium Wyborczego poziom frekwencji jest najwyższy wśród osób w średnim wieku, a najniższy wśród osób najmłodszych. Tymczasem, jak wskazuje badanie „Kim są polscy działkowcy” ponad połowę całej społeczności działkowców tworzą osoby w wieku 36-65lat, a więc te, które przejawiają stałą aktywność wyborczą. To powinno dać do myślenia wszystkim politykom – zarówno tym samorządowym, krajowym, jak i tym z aspiracjami europejskimi.
Obywatele chodząc do wyborów zapewniają sobie demokrację. To także sposób na egzekwowanie politycznej odpowiedzialności za podjęte w czasie swojej kadencji działania i decyzje. Działkowcy idąc do wyborów mają szanse i możliwości zapewnić sobie swój dalszy byt. Wszak w miłości i na wojnie każdy chwyt jest dozwolony, a działkowcy od wielu lat toczą batalię o ocalenie ogrodów i praw. Tymczasem nasi europejscy sąsiedzi-działkowcy takich problemów nie mają. W stolicy Niemiec – Berlinie, którego powierzchnia wynosi 890 km², a zamieszkuje go prawie 3,5 mln osób (dla porównania: Warszawa zajmuje powierzchnię wynosząca 517 km² z około 2 mln mieszkańców) urządzonych jest 69 300 działek rodzinnych, a ich łączna powierzchnia to 3 562 ha (w Warszawie znajduje się 176 ogrodów działkowych i 29 340 działek, o łącznej powierzchni 1 134 ha). W Hamburgu jest 36 000 działek (powierzchnia: 1 450 ha), w Lipsku – 32 000, w Norymberdze – 23 500, a we Frankfurcie nad Menem – 15 700. Zatem u naszych zachodnich sąsiadów, ruch ogrodnictwa działkowego, co wyrażają imponujące liczby, jest zdecydowanie bardziej rozwinięty w miastach, niż u nas w Polsce. We Francji największa liczba działek znajduje się w Strasburgu – 6 000. Równie dużo działek jest w Paryżu – 5 000. W stolicy Czech, Pradze, na swoich działkach gospodaruje 8 694 działkowców. Wniosek? Działki istnieją w całej Europie i nikt ich tam nie likwiduje, by tworzyć nowe osiedla, sklepy, a nawet parki. Nikt nie mówi działkowcom, że zajmują zbyt cenne tereny miejskie, które przecież miasto może wykorzystać lepiej, racjonalniej. Czy ziemia w Paryżu lub Berlinie jest mniej cenna od tej w Warszawie, Wrocławiu czy Krakowie?
A może to tylko kwestia zwykłej polityki i polityków stanowiących prawo. Zatem jeśli mamy swoich przedstawicieli w Parlamencie Europejskiej, a Polska od 9 lat należy do Unii Europejskiej pora zmienić myślenie polskich polityków na bardziej europejskie? Polski Związek dzialkowców od wielu lat należy do Międzynarodowego Biura Ogrodów Działkowych i Rodzinnych z siedzibą w Luksemburgu. Skupia on 15 narodowych związków zrzeszających blisko 3 mln działkowców. Ruch działkowy w krajach europejskich działa prężnie, służąc społeczeństwu, rodzinom i środowisku.
Aby głos polskich działkowców był silny także w Europie musimy dbać o to, by wybierani przez nas kandydaci byli pro-działkowi. To ważne, by mieć wsparcie także na arenie międzynarodowej. Polski Związek Działkowców i kilkudziesięciu działkowców zaskarżyło wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 11 lipca 2012 roku do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu, bowiem Rzeczpospolita Polska poprzez ten wyrok naruszyła art.6 ust.1, art. 11, art.13, art.14 w związku z art.6 i art.11 Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności oraz art.1 Protokołu nr 1 do tej Konwencji. Ponadto Międzynarodowe Biuro Ogrodów Działkowych i Rodzinnych z siedzibą w Luksemburgu skierowało list w sprawie polskich działkowców do Komisji Europejskiej. Jej członków zaś zatwierdza nie kto inny jak Parlament Europejski. Wybór silnej i pro działkowej polskiej reprezentacji w tym ogranie europejskim może więc mieć duże znaczenie także dla sprawy polskich działkowców, jeśli zaszłaby w przyszłości taka potrzeba.
Zróbmy wszystko, by głos Polski i wpływy na arenie międzynarodowej były silniejsze i z korzyścią także dla całego środowiska działkowego.
Źródło: strona internetowa KR PZD