Dlaczego ROD powinny zniknąć? Tłumaczy, czemu chce ich likwidacji
1609.2024
Źródło zdjęć: © Licencjodawca | Fot. Jacek Marczewski / Agencja Wyborcza.pl
Rada osiedla Tarnogaj we Wrocławiu przyjęła uchwałę, w której proponuje zarezerwowanie terenów ROD pod budowę m.in. szkoły i bloków mieszkalnych. - Ogródki to enklawa niedostępna dla pozostałych mieszkańców - przekonuje Krzysztof Mazurkiewicz, przewodniczący zarządu osiedla.
"Patodeweloperka", "co panu przeszkadzają działkowcy?" - to tylko część z wielu negatywnych komentarzy, z jakimi zetknęła się rada wrocławskiego osiedla Tarnogaj po przyjęciu uchwały zakładającej dopuszczenie budowy bloków i szkoły na ziemi użytkowanej obecnie przez działkowców.
Uchwała nie ma mocy prawnej i była tylko propozycją dla przedstawicieli miasta odpowiedzialnych za sporządzenie miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego. Przypomnijmy, że Polski Związek Działkowców obawia się, że po sporządzeniu planów przez gminy, część ROD może zniknąć.
Nowe przepisy dopuszczają bowiem zaszeregowanie gruntu do jednej z 13 stref. Polski Związek Działkowców podkreśla, że ROD-y będą bezpieczne wyłącznie wtedy, gdy tereny, na których się znajdują, zostaną zaklasyfikowane do jednej z trzech z nich. Każda inna decyzja sprawi, zdaniem PZD, że ROD "będzie spełniał przesłanki do likwidacji". Gminy mają czas na podjęcie decyzji co do przeznaczenia terenu do końca 2025 r.
Niewykluczone jednak, że rząd wycofa się z tych przepisów. Według informacji "Rzeczpospolitej" Ministerstwo Rozwoju i Technologii pracuje nad wpisaniem ROD do każdej strefy planistycznej. Zdaniem Krzysztofa Mazurkiewicza, przewodniczącego zarządu osiedla Tarnogaj, to zły pomysł. - Nie możemy wyjść z założenia, że rodzinne ogrody działkowe to świętość i nie można ich pod żadnym pozorem ruszyć - przekonuje w rozmowie z WP Finanse.
Adam Sieńko, WP Finanse: Jest pan przeciwnikiem ogrodów działkowych?
Krzysztof Mazurkiewicz, przewodniczący zarządu osiedla Tarnogaj: Nie, ja po prostu też chciałbym wybrać się tam czasem na spacer. Jestem za tym, żeby w mieście była równowaga. Po ulicach powinny jeździć samochody, po chodnikach chodzić piesi. A jeżeli mamy ogrody działkowe, to nie powinny być one odseparowane od reszty miasta wielkim płotem. Stają się w ten sposób elitarnym miejscem.
Mam wrażenie, że do niedawna aż tak to Polakom nie przeszkadzało.
Warunki życia w miastach się zmieniają. Podam panu przykład z parkowaniem samochodów. Gdy było ich mało i ktoś stanął na chodniku, to nic się nie działo. Pieszy mógł ominąć auto bokiem, nikomu to nie przeszkadzało. Tylko nagle okazało się, że w miastach jest tyle samochodów, że wszystkie chodniki są obstawione, a skwery rozjeżdżane.
A jak to wygląda na Tarnogaju?
Na naszym osiedlu 10 lat temu mieszkało około 5 tys. osób. Obecnie, wraz z osobami niezameldowanymi, żyje ponad 20 tys. mieszkańców. Sytuacja wygląda tak, że na osiedlu mamy 5 hektarów parku, kilka hektarów górki wysypiskowej, a 50 hektarów zajęte jest przez ROD. Ogródki stają się taką enklawą zieleni, która jest niedostępna dla pozostałych mieszkańców. Jestem zwolennikiem takiego projektowania i budowania miasta, gdzie wszystko może się zmieścić, ale nie kosztem innych.
Rada osiedla Tarnogaj we Wrocławiu przyjęła uchwałę, w której proponuje zarezerwowanie terenów ROD pod budowę m.in. szkoły i bloków mieszkalnych. - Ogródki to enklawa niedostępna dla pozostałych mieszkańców - przekonuje Krzysztof Mazurkiewicz, przewodniczący zarządu osiedla.
"Patodeweloperka", "co panu przeszkadzają działkowcy?" - to tylko część z wielu negatywnych komentarzy, z jakimi zetknęła się rada wrocławskiego osiedla Tarnogaj po przyjęciu uchwały zakładającej dopuszczenie budowy bloków i szkoły na ziemi użytkowanej obecnie przez działkowców.
Uchwała nie ma mocy prawnej i była tylko propozycją dla przedstawicieli miasta odpowiedzialnych za sporządzenie miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego. Przypomnijmy, że Polski Związek Działkowców obawia się, że po sporządzeniu planów przez gminy, część ROD może zniknąć.
Nowe przepisy dopuszczają bowiem zaszeregowanie gruntu do jednej z 13 stref. Polski Związek Działkowców podkreśla, że ROD-y będą bezpieczne wyłącznie wtedy, gdy tereny, na których się znajdują, zostaną zaklasyfikowane do jednej z trzech z nich. Każda inna decyzja sprawi, zdaniem PZD, że ROD "będzie spełniał przesłanki do likwidacji". Gminy mają czas na podjęcie decyzji co do przeznaczenia terenu do końca 2025 r.
Niewykluczone jednak, że rząd wycofa się z tych przepisów. Według informacji "Rzeczpospolitej" Ministerstwo Rozwoju i Technologii pracuje nad wpisaniem ROD do każdej strefy planistycznej. Zdaniem Krzysztofa Mazurkiewicza, przewodniczącego zarządu osiedla Tarnogaj, to zły pomysł. - Nie możemy wyjść z założenia, że rodzinne ogrody działkowe to świętość i nie można ich pod żadnym pozorem ruszyć - przekonuje w rozmowie z WP Finanse.
Adam Sieńko, WP Finanse: Jest pan przeciwnikiem ogrodów działkowych?
Krzysztof Mazurkiewicz, przewodniczący zarządu osiedla Tarnogaj: Nie, ja po prostu też chciałbym wybrać się tam czasem na spacer. Jestem za tym, żeby w mieście była równowaga. Po ulicach powinny jeździć samochody, po chodnikach chodzić piesi. A jeżeli mamy ogrody działkowe, to nie powinny być one odseparowane od reszty miasta wielkim płotem. Stają się w ten sposób elitarnym miejscem.
Mam wrażenie, że do niedawna aż tak to Polakom nie przeszkadzało.
Warunki życia w miastach się zmieniają. Podam panu przykład z parkowaniem samochodów. Gdy było ich mało i ktoś stanął na chodniku, to nic się nie działo. Pieszy mógł ominąć auto bokiem, nikomu to nie przeszkadzało. Tylko nagle okazało się, że w miastach jest tyle samochodów, że wszystkie chodniki są obstawione, a skwery rozjeżdżane.
A jak to wygląda na Tarnogaju?
Na naszym osiedlu 10 lat temu mieszkało około 5 tys. osób. Obecnie, wraz z osobami niezameldowanymi, żyje ponad 20 tys. mieszkańców. Sytuacja wygląda tak, że na osiedlu mamy 5 hektarów parku, kilka hektarów górki wysypiskowej, a 50 hektarów zajęte jest przez ROD. Ogródki stają się taką enklawą zieleni, która jest niedostępna dla pozostałych mieszkańców. Jestem zwolennikiem takiego projektowania i budowania miasta, gdzie wszystko może się zmieścić, ale nie kosztem innych.
I co miałoby powstać w miejsce tych ROD-ów?
Część z nich zostanie zachowania. Na terenie osiedla mamy aż 6 ogródków działkowych. Chciałbym jednak, by miasto uchwalając plan miejscowy zadbało o to, by zarezerwować na tych terenach miejsce pod budowę przyszłej szkoły. Gdy 20 lat temu wprowadziłem się na osiedle, mieliśmy szkołę dla 500 uczniów. Teraz została ona rozbudowana, ale przez reformę edukacji powiększającą podstawówkę do 8 klas, niewiele to zmieniło.
My chcielibyśmy teraz zabezpieczyć teren pod budowę szkoły w przyszłości. Tak, by to zostało uwzględnione w planie miejscowym. Miasto było nawet początkowo na tak, ale gdy nasza uchwała spotkała się z falą krytyki, stanęło murem za ROD-ami. A ja sobie myślę - jeżeli my nie zabezpieczymy tego terenu teraz, to jak my się chcemy rozwijać? Jedziemy po prostu na ścianę i zobaczymy, co się stanie?
Nie mamy też ani jednej nowej biblioteki. Dzieciaki do dyspozycji mają dosłownie jedno boisko. Mało tego, dochodzi do takich kuriozów, że część mieszkańców jest komunikacyjnie wykluczona, bo do najbliższego przystanku ma 800 metrów. A żyjemy przecież 3 kilometry od rynku Starego Miasta. To praktycznie centrum Wrocławia.
I teraz proszę sobie wyobrazić, że według miejskich prognoz za kolejną dekadę przybędzie nam kolejnych 10 tys. osób. Dlatego jeżeli ktoś zarzuca mi demontaż ogrodów działkowych, to przypominam mu, że gdy braliśmy się za porządkowanie miejsc parkingowych też słyszeliśmy, że to dyskryminacja kierowców. A ja mówiłem: "W żadnym wypadku. Ja po prostu odzyskuję tą przestrzeń, która należy się pieszym".
I ROD-y też się pieszym należą?
Kiedyś ogrody działkowe były ogólnodostępne. Można było przyjść, pospacerować. Kiedy chciało się dostać taką działkę, wystarczyło przyjść do zarządu. Odstąpienie to był koszt rzędu 1000-2000 zł. Ale te czasy minęły. W naszej okolicy wszystkie ROD-y są ogrodzone wysokimi płotami. Jeden z nich ma nawet drut kolczasty. A "odstępne" wzrosło do mniej więcej 30 tysięcy złotych.
Prowadzono rozmowy z działkowcami, by wrócić do tego wcześniejszego modelu?
Prace nad uchwałą przypadły na sezon letni, wiele osób wyjechało na wakacje. Obiecaliśmy sobie, że wrócimy do tematu na jesieni., gdy emocje zdążą już trochę opaść. Nie ukrywam, że chciałbym całkowitego otwarcia ROD-ów. Rozumiem, że wśród działkowiczów wciąż jest wiele osób starszych, ale w przypadku mieszkańców, którzy dopiero się tu wprowadzają, ROD-y zaczynają być zabawą dla bogatych.
A co z resztą?
Obawiam się, że Tarnogaj stanie się sypialnią Wrocławia. W tej chwili powstaje u nas 1400 nowych mieszkań. Niedługo wprowadzą się do nich rodzice z dziećmi. Dobrze byłoby stworzyć duży miejski park dostępny dla wszystkich. Ze ścieżkami rowerowymi, polanami, na których można położyć się na kocu i boiskami dla młodzieży. Osiedle się rozwija i potrzebuje do tego przestrzeni.
Obecnie wygląda to tak, że tereny poprzemysłowe są zabudowywane przez deweloperów, którzy tworzą zamknięte osiedla. Obok są ROD-y, które są zamkniętymi terenami zielonymi. Między jednym a drugim płotem znajdują się jeszcze stare kamienice z lat 30. I tej przestrzeni, by budować "południowe śródmieście", jak chcą tego władze miasta, po prostu brakuje.
W uchwale Rady Osiedla jest jednak mowa nie tylko o szkole i parku, ale też o oddaniu części ROD-ów pod zabudowę mieszkaniową. To chyba najbardziej kontrowersyjny fragment.
Mamy świadomość tego, że osiedle będzie się rozrastać. Jak już mówiłem, żyjemy w centrum miasta, a to oznacza, że zabudowę trzeba będzie dogęszczać. Wolałbym żebyśmy pomyśleli o niej na tym etapie i wyznaczyli działki pod zabudowę blisko głównej arterii. Czyli częściowo tam, gdzie dzisiaj stoją ogródki działkowe.
W innym wypadku bloki zaczną powstawać z daleka od ulicy, a mieszkańcy będą wybierać samochody zamiast komunikacji miejskiej, bo nikt nie chce tracić 10 minut na dojście do najbliższego przystanku.
Inna sprawa, że ziemia w miastach jest warta fortunę. Jeden z deweloperów kupił niedawno działkę na Tarnogaju - 4 hektary za 140 milionów złotych. Czy jesteśmy pewni, że za 8 lat nie zmieni się polityka rządu albo miasta ws. ROD? Że zawsze ogrody działkowe, będą chronione?
Takich "tarnogajów", czyli dynamicznie rozwijających się osiedli w polskich miastach jest całkiem sporo...
... tak, wystarczy spojrzeć na sąsiednie Jagodno, które przez brak planowania wpadło w zapaść infrastrukturalną. Trudno będzie teraz z niej wyjść, bo wybudowanych bloków nie da się już przesunąć. Dlatego mam nadzieję, że podobne dyskusje będą prowadzone w całym kraju. Nie możemy wyjść z założenia, że rodzinne ogrody działkowe to świętość i nie można ich pod żadnym pozorem ruszyć.
Liczę, że doczekamy się debaty z prawdziwego zdarzenia, o tym, jak powinny wyglądać nasze miasta w perspektywie najbliższych 20 lat. Bez emocji, prowadzonej językiem faktów. A w naszym wypadku wyglądają one tak, że mamy u siebie 50 hektarów cudownej zieleni, którą większość mieszkańców osiedla widzi tylko zza płotu.
Rozmawiał Adam Sieńko, dziennikarz WP Finanse i money.pl
Źródło: https://finanse.wp.pl/rod-to-nie-swietosc-to-oni-chca-zlikwidowac-ogrodki-dzialkowe-7070250413558720a